Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego w dwóch klasach lubskiej ‘’Dwójki’’ zagościły dzieci objęte nauczaniem początkowym. To dobra pora, aby w szkolną codzienność wpleść powiew atmosfery lasu i opowiedzieć o świecie jego mieszkańców.
Zaopatrzony w niezbędne rekwizyty odwiedziłem pierwszaków na początku grudnia. W czasie spotkań opowiadałem dzieciom o naszych rodzimych zwierzętach i ich zwyczajach, a także wyjaśniałem jak należy zachowywać się podczas pobytu w lesie. Dzieci chętnie dzieliły się swoimi wrażeniami opowiadając o spotkaniach ze zwierzętami, wykazując się na ten temat sporą wiedzą. Podczas lekcji korzystałem z materiałów edukacyjnych dla tej grupy wiekowej co sprawiło, że spotkania miały żywy przebieg i formę zabawy. Kończąc lekcje przekazałem dzieciom gadżety o tematyce przyrodniczej, a w zamian otrzymałem kolorowe laurki z podziękowaniem za ciekawe spotkanie.
Kolejną wizytę złożyłem dzieciom w świetlicy szkolnej, podczas której rozmawialiśmy o lesie, zwierzętach, myśliwych i roli człowieka w szeroko pojętej ochronie przyrody. Celem następnego spotkania było podsumowanie zbiórki żołędzi. Jak każdego roku, również w ubiegłym dzieci zbierały żołędzie na zimowe dokarmianie zwierzyny. Zebrano 900 kg tych owoców lasu, które odebrałem ze szkoły i wywiozłem dla zwierzyny. Z powodu epidemii grypy i znacznej absencji uczniów w szkole, nie było możliwym podsumowanie tej akcji przed Świętami. Udało się to zorganizować po Nowym Roku. Najbardziej aktywni ‘’zbieracze‘’, a było ich ośmiu, zostali zaproszeni na spotkanie, podczas którego w imieniu Zarządu koła podziękowałem za żołędzie (rekordzista zebrał 140 kg) i przekazałem ufundowane z tej okazji upominki. Z pewnością będzie to zachętą do udziału w tej akcji w przyszłym roku.
Nastała jesień, okres gdy zwierzyna zaczyna przygotowywać się do zimy. Kopytne intensywnie żerują gromadząc zapasy tłuszczu, co w przypadku dużych opadów śniegu i niedostatku pożywienia, pomoże im przetrwać do wiosny.
O zwierzęta dbają nie tylko myśliwi, pamiętają o nich również dzieci ze Szkoły Podstawowej Nr 2 w Lubsku. Od wielu już lat, z chwilą nawiązania współpracy, każdej jesieni odbieramy od tej szkoły znaczne ilości żołędzi na zimowe dokarmianie dzików, jeleni i saren. Tak będzie i w tym roku bo właśnie dzisiaj tj. 4 października 2022 r. na pasy zaporowe wyruszył pierwszy transport 200 kg żołędzi.
Wydaje się, że zbiór tych owoców lasu będzie w tym roku obfity, a więc dziatwa szkolna dostarczy nam sporo tej wartościowej karmy.
Jako nowy dzierżawca i gospodarz stawu „Chełmno”, postanowiliśmy zadbać o zagospodarowanie całego terenu oraz poprawienie stanu fauny tego pięknego obiektu, który nieużytkowany był przez wiele lat. Pierwsze działania podjęliśmy celem usunięcia nagromadzonych przez wiele lat śmieci wokół 42,0 ha stawu i tzw. „Rybakówki”. A było tego naprawdę dużo. Wykosiliśmy groblę i zakupiliśmy, celem zarybienia stawu, narybek i kroczek różnych gatunków ryb. Wczesną wiosną z inicjatywy Kol. Ryszarda wybudowaliśmy na stawie ponad 50 gniazd lęgowych dla ptaków wodnobłotnych. Było sporo pracy, ale mamy nadzieję, że działania te polepszą warunki bytujących tu łabędzi, gęsi, dzikich kaczek krzyżówek czy łysek. Na wyniki musimy jednak nieco poczekać.
Aby jednak nie czekać z założonymi rękoma, zabraliśmy się za realizację kolejnych zadań. Obiekt stawowy, wraz z małym domkiem, który nazwaliśmy „Rybakówką” zamierzamy przeznaczyć na miejsce wypoczynku członków koła i ich rodzin. Po ponad półrocznej procedurze załatwiania, w różnych urzędach i instytucjach , wszelkich uzgodnień, pozwoleń i zgłoszeń przystąpiliśmy do remontu „Rybakówki”.
Prace remontowe zaczęliśmy od dachu, który swoje najlepsze lata dawno ma za sobą.. Koledzy Grzegorz i Zdzisław załatwili sprawę w pełni profesjonalnie i już w kilka dni, dach wraz z pokryciem był gotowy. Do tego przed „Rybakówką” została postawiona altana. Oczywiście pomoc kolegów z naszego koła znacząco wpłynęła na tempo oraz atmosferę tych prac! Rybakówka nabiera zupełnie nowego wyglądu i zyskuje na funkcjonalności mimo, że prace wykończeniowe jeszcze trwają.
Już wkrótce będziemy mogli cieszyć się spotkaniami w pięknej, odremontowanej, nowej-starej Rybakówce nad stawem „Chełmno”.
Komisja Kynologiczna przy ZO PZŁ w Zielonej Górze zaprasza w dniu 06 sierpnia 2022 roku o godz. 9:00 do OHZ NIECIECZ na konsultacje dla właścicieli płochaczy, aporterów, wyżłów i legawców (którzy nie posiadają statusu myśliwego) oraz myśliwych i kandydatów na myśliwego zainteresowanych nabyciem szczenięcia z jednej z powyższych grup. W programie konsultacji planowane jest omówienie najważniejszych aspektów dotyczących: • nabycia szczenięcia, • socjalizacji, • podstawy apelu, • komunikacji menera z psem, • dyscypliny – konsekwentna, ciągła, jednolita • zasady postępowania podczas okładania pola i pracy w wodzie, • aport – efektywny czy efektowny, • zachowania myśliwego oraz, psa przed i po strzale na polowaniu indywidualnym oraz zbiorowym • bezpieczeństwo przewodnika i psa podczas pracy.
Spotkanie zakończymy małym „co-nieco” przy ognisku. Konsultacje przeprowadzą Grzegorz Krawczyszyn i Cezary Żmijewski – członkowie Komisji Kynologicznej przy ZO PZŁ w Zielonej Górze. W terminie późniejszym, dla uczestników konsultacji, planowane jest praktyczne sprawdzenie umiejętności menera i psa podczas polowania na ptactwo.
Liczba miejsc jest ograniczona, wobec czego decyduje kolejność zgłoszeń. Zgłoszenia należy dokonać za pośrednictwem formularza zgłoszeniowego na stronie ZO PZŁ Zielona Góra do dnia 31.07.2022 roku. Koszt uczestnictwa w konsultacjach wynosi 40 zł od osoby. Wpłaty prosimy dokonać na konto ZO PZŁ w Zielonej Górze w terminie do dnia 31.07.2022 roku z dopiskiem „Konsultacje – 06.08.2022r.”.
Zarząd Okręgowy PZŁ w Zielonej Górze, pragnąc pomóc członkom okręgu zielonogórskiego PZŁ, organizuje szkolenie weterynaryjne z oględzin tuszy i narządów wewnętrznych odstrzelonego zwierzęcia.
Termin szkolenia:
29 lipca 2022 r. w godz. 16.00 – 21.00 – online
30 lipca 2022 r. w godz. 9.00 – 20.00 w sali szkoleniowej w siedzibie Centrum Biznesu przy ul. Bohaterów Westerplatte 23, Zielona Góra.
Koszt szkolenia: 70 zł/os.
Zainteresowanych prosimy o zgłoszenia do 25 lipca 2022 r. pocztą elektroniczną na adres: zo.zielonagora@pzlow.pl
Najtrudniejsze, ale zarazem najprzyjemniejsze, są bezpośrednie spotkania z przedszkolakami. Najtrudniejsze, bo wielkim wyzwaniem i niemałą sztuką jest zapanowanie nad ok. 40-osobową grupą dzieci, w wieku 3-6 lat, bardzo podekscytowaną tematem spotkania. Z pomocą opiekunek trzech grup przedszkolaków udało mi się przez ok. 1,5 godziny zająć uwagę dzieci z Przedszkola Nr 1 w Lubsku, dyskutując z nimi na temat bytujących w naszych łowiskach zwierząt, ich wyglądu i zwyczajów. Kolejny już raz byłem zaskakiwany wiedzą starszych przedszkolaków, którzy bardzo impulsywnie włączali się do dyskusji, z wyraźną satysfakcją popisując się swoimi wiadomościami. Dwójka z nich znacząco przerastała wiedzą pozostałych, a jak się później okazało byli to synowie myśliwych. Obaj zapewniali, że pójdą w ślady ojców i będą w przyszłości polować. Kiedy zauważyłem u dzieci oznaki znużenia pobudziłem ich na nowo demonstrując sposób wabienia drapieżników kniazieniem zająca, a wabienie dzików ich rechtaniem. Ożywiło się na te odgłosy dziecięce towarzystwo, co umożliwiło przeprowadzenie zabawy – konkursu w grupach, polegającej na szybkim układaniu sylwetek zwierząt z pociętych kartonowych elementów. Najaktywniejsza uczestniczka zwycięskiej grupy została udekorowana medalem „Król Polowania”, co zostało przyjęte z miłym zaskoczeniem uczestników zabawy. Zbliżał się czas leżakowania, czyli obowiązkowego odpoczynku przedszkolaków, więc pożegnaliśmy się wykonując na koniec kilka zdjęć z każdą grupą. Myślę, że moje spotkanie było ciekawym epizodem w przedszkolnym okresie życia dzieciaków i być może, choć niektórych z nich, skłoniło do zainteresowania się otaczającą nas przyrodą.
Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Zielonej Górze informuję, że organizuje XXII Okręgowe Mistrzostwa PZŁ w strzelaniach myśliwskich, połączone z I Zawodami Lupus Cup, które odbędą się 18 czerwca 2022 r.
Kiedy wychowawca jednej z trzecich klas lubskiej ‘’ dwójki ‘’ zaproponował wizytę swoich wychowanków w „ Hubertówce ‘’ przystałem na to bez wahania. Ustaliliśmy niezbędne szczegóły i po kilkunastu dniach przed bramą naszej siedziby zatrzymał się autobus, z którego „wysypali” się uczniowie dwóch III-cich klas tej szkoły. Przywitałem gości myśliwskim pozdrowieniem, a odpowiedziano mi gromkim Darz Bór!
Już na wstępie usłyszałem słowa uznania, a nawet podziwu, z których wynikało, że goście nie spodziewali się zobaczyć tak ładny, dobrze zagospodarowany obiekt będący własnością myśliwych. Szczególne zainteresowanie wzbudził obelisk z inskrypcją poświęconą pieskom, które polują już w Krainie Wiecznych Łowów. Po obejrzeniu naszej siedziby usadowiliśmy się pod wiatą wokół zimnego jeszcze paleniska i w czasie jednej lekcyjnej godziny dyskutowaliśmy na tematy związane z łowiectwem, zagrożeniami dla przyrody wynikającymi z działalności człowieka, rolą myśliwych w ochronie przyrody ale też o właściwym zachowaniu się w lesie, parku czy w polu. Dzieci brały aktywny udział w tej dyskusji, a ja z satysfakcją stwierdziłem, że moje wcześniejsze wizyty w tych klasach w dużym stopniu poszerzyły ich wiedzę.
Po zakończeniu lekcji przyrody zapłonęły drwa na palenisku, a wokół niego wyrósł las rąk trzymających nad ogniem skwierczące kiełbaski. Kiedy pierwsze z nich zniknęły w głodnych żołądkach, ogłosiłem mistrzostwa w strzelaniu z broni pneumatycznej. Było to dużą, przyjętą z radością niespodzianką. W strzelaniu wzięło udział kilkunastu uczniów, a trzech najlepszych strzelców uhonorowałem pucharem i medalami. Było miło i wesoło, ale przyjazd powrotnego autobusu zakończył odwiedziny w „Hubertówce”. Myślę, że nie ostatnie.
Kilka kolejnych marcowych sobót członkowie “Jelenia” Brody przepracowali na terenie stawu Chełmno. W wyniku przetargu obiekt ten został wydzierżawiony przez nasze koło z przeznaczeniem na hodowlę ryb oraz miejsce lęgowe ptaków wodnobłotnych. Po przejęciu tego terenu przystąpiono do jego zagospodarowywania. Tam gdzie było to konieczne dokonano stosownych grodzeń, a wokół stawu ustawiono tablice informujące czyją własnością jest ten teren i kto nim aktualnie zarządza. Wkrótce zostanie wykonany remont rybakówki i jej otoczenia. Zarząd koła uważa, iż obiekt stawowy powinien być również wykorzystywany przez członków koła i ich rodziny jako miejsce wypoczynku.
Na stawie bytują łabędzie, gęsi gęgawy, dzikie kaczki, łyski, perkozy. W celu poprawy warunków lęgowych tych ptaków członkowie koła wykonali, a następnie ustawili 50 sztucznych gniazd. Aby ułatwić ochronę lęgów poprzez odstrzał drapieżników czyli lisa, szopa pracza, jenota i wizona, w stosownych miejscach ustawiono zwyżki. Zagospodarowanie stawu Chełmno to kolejne wyzwanie dla Zarządu i członków koła oraz kolejne finansowe wydatki.
Oddzielnym, ale jakże ważnym problemem jest utrzymanie stałego, niezbędnego poziomu wody w stawie, bez której nie będzie możliwa realizacja tych wszystkich ambitnych zamierzeń. To prawdopodobnie najważniejszy problem i jest on od początku „oczkiem w głowie” Łowczego koła, który doprowadził do nienotowanego od kilku lat stanu wody w stawie i na bieżąco monitoruje jej poziom. Miejmy nadzieję, że aura wspomoże nas w utrzymaniu tego obiektu, że będzie on rozbrzmiewał głosem ptaków, a my będziemy cieszyć się spotkaniami w tym uroczym miejscu.
Zaproszony przez kierowniczkę Środowiskowego Domu Samopomocy w Lubsku, w dniu 16 marca br. spotkałem się z jego podopiecznymi. Ciekaw byłem czy potrafię ich zainteresować tematem otaczającej nas przyrody i jej ważnym składnikiem – zwierzyny, aby skupili na tym swą uwagę. Moje obawy okazały się nieuzasadnione. Ci dorośli ludzie, dotknięci przez los pewnymi wadami rozwoju przez półtorej godziny bardzo impulsywnie reagowali na moje opowiadania o zwierzynie i jej życiu. Niektórzy z nich zadawali mi pytania wykazując się sporą wiedzą co sprawiło, że spotkanie odbywało się w żywej i miłej atmosferze. Szczególną reakcję wzbudziły demonstrowane przeze mnie sposoby wabienia zwierzyny m.in. dzików i drapieżników. Kończąc, najaktywniejszego uczestnika spotkania udekorowałem medalem ”Król Polowania‘’ co było dla wszystkich przyjemną niespodzianką. Pożegnano mnie brawami, a p. kierowniczka wyraziła nadzieję na kolejne spotkanie.
Różne są opinie myśliwych o polowaniu na nęciskach i to nie dziwi. Taki sposób polowania w ocenie jeszcze niezbyt wypierzonych fryców to nie łowy, ale najłatwiejszy sposób zdobycia zwierza, to tak jakby pójść po mięso do lodówki. Kiedy zaczynałem przygodę z łowiectwem uważałem podobnie. Bo czy młody, zapalony myśliwy potrafi godzinami wysiedzieć w jednym miejscu i czekać cierpliwie na pojawienie się zwierza? Z pewnością takich jest niewielu. Nemrodzi z długoletnim stażem są bardziej wyrozumiali i ich opinie o takim polowaniu są w większości pozytywne choć niewielu, z którymi rozmawiałem, preferuje takie łowy. Spróbuję odnieść się do tych opinii korzystając z własnego doświadczenia.
A zatem, jakie są plusy takiego polowania na nęciskach? Bo wg mnie jest ich więcej.
Zaliczam do nich m.in. utrzymanie spokoju w łowisku, możliwość wyboru strzelanej sztuki i unikanie pomyłek, naukę cierpliwości, a także oszczędności w gospodarowaniu wydolnością organizmu (dotyczy tylko naprawdę wiekowych kolegów po strzelbie). Rozwijając powyższe szerzej: zasiadając przy nęcisku obojętnie czy na zwyżce, ambonce, czy wprost na ziemi, nie kręcę się po łowisku powodując niepokój jego mieszkańców. Odwiedzając to miejsce co kilka dni poznaję pełną paletę jego gości, a nawet pory tych odwiedzin. Polując na dziki mogę wybierać, czy strzelić warchlaka, przelatka czy grubszą sztukę. Strzelenie przez pomyłkę prowadzącej lochy jest praktycznie niemożliwe. Tylko od mojej cierpliwości i odpowiedniej pogody zależy czy dojdzie do spotkania z oczekiwaną zwierzyną. Wbrew obiegowym opiniom, że takie polowanie to łatwy sposób strzelenia dzika czy lisa, nie jest to takie oczywiste.
I tu wskażę ujemne strony nęcenia.
Aby odnieść sukces należy systematycznie co kilka dni wykładać przynętę, a przed zaplanowanym polowaniem codziennie. Niestety powoduje to pozostawianie śladów naszej obecności i sprawia, że nęcony zwierz podchodzi tam bardzo ostrożnie. Wielokrotnie doświadczałem sytuacji, kiedy ostrzegawczy pomruk prowadzącej lochy lub fuknięcie pojedynka świadczyło, iż zostałem namierzony i tej nocy te dziki już na nęcisku się nie pojawią. Odwiedzający nęcisko przechera zwykle okrąży je w bezpiecznej odległości i wycofa się często niezauważony jeżeli nie będzie miał pewności, że nic mu nie grozi. Jeżeli wiemy, z jakiego kierunku przychodzi wcześniej zaobserwowana zwierzyna, a robi to zwykle pod wiatr, to przy wietrze w plecy w zasadzie zajmowanie stanowiska skazane jest na porażkę. Nawet przy korzystnym wietrze często się zdarza, że w najważniejszym momencie wiatrem zakręci i ,,jest po ptakach’’. Z tego wniosek, że bezwietrzna aura jest optymalnym czasem na takie polowanie. Konieczność niejednokrotnie kilkugodzinnego oczekiwania wymaga cierpliwości i odpowiedniego ekwipunku. Podczas bezwietrznej pogody i absolutnej ciszy w łowisku nie może być mowy o szeleszczącej odzieży czy dźwięku odbezpieczanej broni. Te odgłosy bez trudu wychwyci rudzielec podchodzący do nęciska i niechybnie zrezygnuje z posiłku. Polując na dziki z podchodu mamy większą możliwość dostosowania się do zmieniającego się kierunku wiatru. Na nęcisku jest to wykluczone. Te wszystkie niby drobne, ale jakże ważne dla osiągnięcia sukcesu niuanse sprawiają, że mimo zaobserwowanej przez nas częstej bytności zwierza na nęcisku, do strzału dochodzi sporadycznie. Porównując moje wyniki osiągane tym sposobem polowania z wynikami aktywnie polujących w sposób „tradycyjny” kolegów, wypadam w tym porównaniu mizernie. Ale nie chodzi tu przecież o współzawodnictwo. Moim kolegom nie zazdroszczę lecz szczerze im gratuluję. Wielokrotnie odkładałem sztucer gdy na nęcisku pojawiał się czarnuch znacznych rozmiarów, a ja czekałem na przelatka. Czasem nieopatrznie opowiadałem o tym kolegom po strzelbie wywołując ich szczere zdziwienie. Niektórzy z nich nie bardzo mogli zrozumieć, jak można siedzieć kilka godzin na zwyżce i w decydującym momencie zrezygnować ze strzału. Wierzę, że kiedyś to zrozumieją. Poruszam ten temat aby pokazać, że polowanie na nęcisku wymaga także myśliwskiego doświadczenia i często przynosi wiele niespotykanych przeżyć.
Zarząd Koła Łowieckiego „JELEŃ” Brody informuje, że składka członkowska na rzecz Polskiego Związku Łowieckiego za 2022 r. wynowi:
– normalna 393,00 zł, – ulgowa dla myśliwych, którzy ukończyli lub do dnia 31.12.2021 r. ukończą 70 rok życia 218,00 zł, – ulgowa dla myśliwych, którzy ukończyli lub do dnia 31.12.2021 r. ukończą 80 rok życia 130,50 zł.
Każdy z ww. wariantów składki członkowskiej zawiera ubezpieczenie w kwocie 43,00 zł.
Składkę ( odpowiednią kwotę, stosownie do wieku ) należy wpłacić na rachunek bankowy Koła do dnia 15.12.2021 r.
Nr konta: 65 1020 5460 0000 5502 0046 5765 Odbiorca: Koło Łowieckie Jeleń Brody, Jeziory Dolne 52, 68-343 Jeziory Dolne
Legitymację członkowską, również do dnia 15.12.2021 r. należy przekażać Łowczemu lub Prezesowi Koła.
Po dłuższej przerwie spowodowanej obostrzeniami wynikającymi z panującej pandemii pojawiła się szansa na ponowne bezpośrednie kontakty z uczniami lubskiej ”Dwójki”. Po wizycie u nowej pani dyrektor szkoły i uzgodnieniach z wychowawcami, w ciągu dwóch kolejnych dni odwiedziłem dwie klasy drugie i dwie trzecie oraz wziąłem udział w zajęciach świetlicowych. Podczas lekcji przyrody przekazywałem dzieciom podstawowe wiadomości o życiu zwierzyny bytującej w naszych łowiskach, ich jakże różnych sposobach przygotowań do przetrwania zimy, a także słuchałem opowiadań uczniów o ich spotkaniach z tymi zwierzętami. Dzieci z wyraźnym zaangażowaniem i dużymi emocjami dzieliły się wrażeniami z tych spotkań. Wchodząc do jednej z klas (w dniu 3 listopada), zaskoczony zostałem powitaniem ”Darz Bór‘’. Następnie dzieci odśpiewały gromkie ‘’Sto Lat‘’ dla wszystkich myśliwych po czym wręczyły mi przygotowane przez siebie laurki. Były one skierowane do myśliwego, zawierające rysunki lasu i zwierząt, a jedna z nich to portret myśliwego z bronią. Na szczęście miałem ze sobą kolorowe akwarele mojego malującego kolegi, którymi obdarowałem wszystkie dzieci. Kończąc spotkania dziękowałem dzieciom za zebrane dla zwierzyny żołędzie i zaprosiłem je do odwiedzin w naszej ‘’Hubertówce‘’ na co ochoczo przystały.
W historii polskiego łowiectwa nie było zbyt wielu wydarzeń, które spowodowały oficjalne przerwanie „zbiorówek”. Jednak ze względu na światową pandemię COVID-19, rządy Państw podjęły próby zahamowania dalszego rozprzestrzeniania się wirusa, między innymi poprzez wprowadzenie obostrzeń i ograniczenie organizacji zebrań. Polowania zbiorowe, co prawda na łonie natury, zostały w sezonie 2020/2021 również wstrzymane. Co więcej, na mocy Rozporządzenia Ministra Klimatu i Środowiska z dnia 24 czerwca 2021 r. zmienił się okres polowań na ptactwo: początek okresu przypada na 1 września – do tej pory rozpoczynaliśmy 15 sierpnia.
Dla większości myśliwych, spotkanie w grupie kolegów po strzelbie to ogromna przyjemność, możliwość wymiany wspomnień, chwila zadumy, uśmiechu i żartu. To wspólne biesiadowanie po udanym, bezpiecznym polowaniu. To część pasji i tradycji łowieckiej. Zatem po „odgórnym” poluzowaniu zakazu, przyszedł czas na pierwsze polowanie po rocznej przerwie.
Tradycyjnie już w naszym kole łowieckim, sezon otwieramy polowaniem na pióro na stawach w Brodach. Sobota, 4 września 2021 roku. Zbiórka ustalona była na godzinę 17.00 – wstawiło się 20 strzelb, w tym jedna diana Joanna. Prezes koła kolega Jan Kowalczuk, który prowadzi to polowanie, daje znak na sygnał „zbiórki”. Oficjalnie otwiera sezon polowań zbiorowych 2021/2022. Przypomina o zasadach bezpieczeństwa, ustala również, jak mamy się rozstawić. Oczywiście podkreśla, że nestorzy i starsi już wiekiem myśliwi, mogą ustawić się na grobli pomiędzy stawami, najbliżej miejsca zbiórki, aby nie maszerować wokoło stawu. Minutą ciszy czcimy kolegów, którzy w poprzednim „zamkniętym” sezonie odeszli do krainy wiecznych łowów: kol. Ryszarda Wysługockiego oraz kol. Macieja Czachajdę. „Niech Im knieja wiecznie szumi. Cześć Ich pamięci.”
Sygnaliści grają „apel na łowy”. Możemy rozejść się po grobli i zająć pozycje. Wiatr mamy spokojny, ale odczuwalny – w końcu zaczynamy już we wrześniu, nadchodzi jesień. Czas oczekiwania, na pierwsze unoszące się nad głowami kaczki. Po chwili dochodzą pierwsze strzały. Wiatr niesie huk nad całym lustrem wody. Wznoszą się grupy krzyżówek, poprzeplatane łabędziami, czaplami, łyskami i innymi „bliżej niezidentyfikowanymi obiektami latającymi”. Trzeba zatem być bardzo uważnym, aby poprawnie rozpoznać kaczkę w locie. Przyjaciel Grot zaczyna swoją pracę. Skutecznie aportuje te trafione z gęstych trzcin i stawu. Po kilku chwilach gromkie strzały ustają. Nad zbiornikiem nastaje cisza, którą przeplatają jedynie szczekanie i pluski wskakującego do wody psa. Przed końcem polowania pada jeszcze kilka ostatnich strzałów.
Spotykamy się razem w miejscu zbiórki i układamy pokot. Tutaj również tradycyjnie, od kilku lat, z rozkładem pióra nie ma większych kłopotów. Św. Hubert nam obdarzył: 3 kaczki krzyżówki. Królem polowania został kolega Leszek Szefer, który pozyskał dwie, natomiast v-ce królem kolega łowczy Marek Rudziak. Obaj otrzymali piękne medale ozdobione tematycznie do charakteru polowania, znajdują się na nich wizerunki kaczek w locie. Następnie przyszła pora na kilka kwestii informacyjnych i organizacyjnych, które poruszyli członkowie zarządu. „W części kulturalno-artystycznej”, jak sam ją nazywa, przemówił kolega Ryszard Kałużny, opowiadając z humorem wiersz o polowaniu na kaczki. W tej części swój debiut miałem również ja, mówiąc o tym, „jak rozpoznać kaczkę w locie”.
Często myślę w czoła pocie, Jak rozpoznać kaczkę w locie? Zwłaszcza że znów sierpień mamy, No i sezon zaczynamy.
Jaka zatem jest różnica Między krakwą a krzyżówką? Z takim męczę się problemem, Z taką walczę łamigłówką.
Jak odróżnić – w mgliste ranki Cyraneczkę od cyranki? Wątpliwości mamy wiele Ja i moi przyjaciele.
Ktoś życzliwy mi powiedział, Że równica ta jest taka: Jeśli „dobra” – to na troki, A jak „trefna” – do plecaka.
Ale jeszcze lepszy sposób Mają zawsze nasze Panie: Niezależnie co strzeliłeś, Bierz się szybko za skubanie!
Jest to wiersz pt. „Jak poznać?”, Janusza Sikorskiego ze zbioru Grubym Śrutem (Cienkim też – to zależy, jaki zwierz)
Na zakończenie, prowadzący polowanie prezes Jan Kowalczuk, zaprosił myśliwych na wspólne ognisko. Tym oto sposobem, miło i bezpiecznie zakończonym polowaniem, rozpoczynamy w kole łowieckim „Jeleń” Brody 74 sezon polowań zbiorowych.
PS 73 sezon był sezonem, w którym prowadzenie polowań zbiorowych było oficjalnie zakazane.
Choć już jesień, to ciepły i słoneczny dzień towarzyszył grupie młodzieży i ich opiekunów, którzy na początku października złożyli wizytę w naszej „Hubertówce„. Była ona planowanym przestankiem wycieczki rowerowej uczniów lubskiej „dwójki„ wykorzystanym na zapoznanie z naszą siedzibą jak również na nabranie sił na dalsze pedałowanie po okolicy i powrót do Lubska.
W czasie wizyty goście zostali zapoznani z najważniejszymi zadaniami współczesnego łowiectwa i szczególnej roli myśliwych w ochronie przyrody. Szczególne zainteresowanie i aprobatę gości wzbudziły obeliski ku czci myśliwych i ich wiernych towarzyszy łowów, psów myśliwskich razem polujących już w Krainie Wiecznych Łowów. Z podziwem oglądano również trofea w sali kominkowej. Na zakończenie tej wizyty pieczono przy grillu kiełbaski, a ja sprawdzałem wiadomości młodzieży na temat łowiectwa nagradzając dobre odpowiedzi słodkimi upominkami.
Pożegnaliśmy się zadowoleni z przyjemnie spędzonego czasu i nadzieją na kolejne równie miłe i owocne dla obu stron spotkania.
Nadeszła wiosna, a wraz z nią ruszyły prace w łowisku. W pierwszych dniach marca w uzgodnionych z leśnikami miejscach wysadziliśmy 850 szt. sadzonek jabłoni i grusz, które z pewnością wzbogacą bazę żerową naszych obwodów. Wykorzystując sprzyjającą aurę do pracy licznie stawili się nie tylko myśliwi, ale również „kandydaci na kandydatów”, od wczesnej młodości uczestnicząc w życiu koła, którego w przyszłości zostaną członkami. Jak zawsze przy takiej okazji o stronę kulinarną zadbał łowczy koła, który przy ognisku serwował przyrządzone osobiście „dziczyźniane” wyroby. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty spędzając przy tym miło czas w gronie przyjaciół po strzelbie. R.K.
Kolejny etap konkursu „Myśliwi dzieciom, dzieci przyrodzie” zakończony. Do organizatorów dotarły prace przedstawiające zwierzęta naszych łowisk wykonane z materiałów przeznaczonych do recyklingu, co było głównym zadaniem uczestników. Prace konkursowe wpłynęły z: 1. Szkoła Podstawowa w Górzynie 2. Szkoła Podstawowa Nr 1 w Lubsku 3. Szkoła Podstawowa Nr 2 w Lubsku 4. Szkoła Podstawowa Nr 3 w Lubsku 5. Oddział Przedszkolny w Górzynie 6. Przedszkole Nr 3 w Lubsku 7. Przedszkole Nr 5 w Lubsku
Dzieci wykonały eksponaty z pomocą swoich opiekunów wykorzystując w tym celu m.in. opakowania, nakrętki butelek, zużyte baterie, makulaturę i inne tego typu surowce.
Otrzymaliśmy ciekawe i pomysłowe prace, a wykonawców kilku z nich wytypowano do wyróżnień. Na tym etapie konkursu zadaniem uczniów młodszych klas szkół podstawowych było wykonanie budki lęgowej dla ptaków. Spośród kilkunastu wykonanych budek komisja wybrała kilka najciekawszych. Wykonawcy wyróżnionych prac zostaną uhonorowani podczas finału konkursu w m-cu maju.
Już w kwietniu zostanie przeprowadzony kolejny etap konkursu. Zadaniem jego uczestników będzie recytowanie wierszyków o tematyce przyrodniczej. Spodziewając się prawdziwie duchowej uczty niecierpliwie czekamy na zgłoszenia ze szkół i przedszkoli.
„Myśliwi dzieciom, dzieci przyrodzie” to hasło konkursu, do którego organizatorzy tj. Szkoła Podstawowa Nr 2 w Lubsku i Koło Łowieckie „Jeleń” Brody zaprosili okoliczne szkoły i przedszkola. Celem konkursu jest pogłębienie wiadomości na temat życia zwierzyny łownej oraz poznanie tradycji, zwyczajów i gwary łowieckiej.
Aby zachęcić dzieci do uczestnictwa w tym przedsięwzięciu odbyłem spotkania z uczniami lubskiej dwójki. Dzieciom spodobała się proponowana przez organizatorów formuła konkursu i deklarowały liczny w nim udział. Konkurs został pomyślany jako impreza 3-etapowa. Jej część pierwsza polega na wykonaniu plakatu na temat „Zwierzyna łowna zimą”. Etap następny to wykonanie budki lęgowej dla ptaków. Zadaniem uczestników części trzeciej będzie recytowanie wierszy o tematyce łowieckiej. Każdy etap konkursu oceni komisja składająca się z przedstawicieli koła łowieckiego i nauczycieli szkoły. Zwycięzcy poszczególnych etapów zostaną nagrodzeni podczas finału zaplanowanego w miesiącu maju br. W finale wystąpią również 3-osobowe zespoły szkół rywalizując w kategorii tradycje, zwyczaje i gwara łowiecka. Udział w każdym z etapów konkursu to szansa na zdobycie punktów dla swojej szkoły, a ich łączna suma zdecyduje o zajętym miejscu. Fundatorem nagród i wyróżnień jest koło łowieckie „Jeleń” Brody.
W dniu 27 stycznia br. zakończył się etap pierwszy konkursu, którego uczestnicy doręczyli prawie 80 plakatów. Z niemałym trudem wytypowaliśmy najlepsze prace mając jednocześnie świadomość, że jest to subiektywna ocena komisji. Większość przedstawionych do oceny plakatów wzbudziła podziw oceniających. Jednak warunki konkursu musiały być dotrzymane, co ograniczyło ilość wyróżnionych prac. Do 2 marca komisja oczekuje na prace wykonane przez przedszkolaków z materiałów do recyklingu na temat „Zwierzyna łowna”. Spodziewamy się ciekawych eksponatów i bólu głowy członków komisji podczas ich oceniania.
Inauguracja kolejnego roku współpracy naszego koła łowieckiego „Jeleń” Brody ze Szkołą Podstawową Nr 2 w Lubsku miała miejsce w Lubskim Domu Kultury w dniu 29 października br. kiedy zaproszony przez uczniów klas pierwszych uczestniczyłem w uroczystości pasowania. Podniosły charakter tego wydarzenia, a zwłaszcza momenty ślubowania na sztandar szkoły i pasowania, z pewnością na zawsze pozostaną w pamięci pierwszaków. W części artystycznej tej uroczystości podziwiałem zaangażowanie i determinację z jaką te dzieciaki prezentowały przygotowany na tę okoliczność program. Były krótkie wierszyki i wspólne tańce, a ich wykonawców oklaskiwali zgromadzeni na widowni członkowie rodzin, znajomi i uczniowie starszych klas tej szkoły.
W pierwszych dniach listopada odwiedziłem klasy pierwszaków podziwianych wcześniej na scenie LDK. Podczas tych lekcji dyskutowaliśmy o dzikich mieszkańcach naszych pól i lasów, a dzieci żywo zainteresowane tątematyką chętnie dzieliły się swoimi obserwacjami dotyczącymi życia zwierząt. Rozwiązywanie przygotowanych przeze mnie przyrodniczych zagadek nie sprawiało dzieciom większych trudności, co świadczy o sporym, jak na ten wiek, zasobie przyrodniczej wiedzy. Lekcje kończyłem wręczając dzieciom drobne upominki, które z pewnością pomogą utrwalić w ich pamięci nasze spotkania.
Po kilku dniach od spotkania z pierwszakami zostałem zaproszony na zajęcia w świetlicy szkoły, gdzie przywitano mnie gromkim „Darz Bór”. Było to dla mnie miłe zaskoczenie, a jednocześnie potwierdzenie, iż w pamięci tych dzieci coś jednak z naszych ubiegłorocznych spotkań zostało. Podczas tego spotkania rozmawialiśmy o sposobach przygotowywania się zwierząt do zimy i możliwościach, jakie mają ludzie, aby pomóc zwierzętom i ptakom przetrwać ten trudny okres. Dzieci zadeklarowały, że zebrane wcześniej żołędzie to wstępna pomoc dla zwierzyny leśnej, a jej kontynuacją będzie wykładanie karmy do ptasich karmników. To spotkanie również kończyłem przyrodniczymi zagadkami i wręczaniem drobnych upominków. W miłej atmosferze dzieci obiecały mi ponowne zaproszenie, z którego z pewnością skorzystam.
Ciepłym wieczorem, 17 sierpnia, 30 myśliwych spotkało się, aby inauguracyjnie otworzyć kolejny już sezon polowań zbiorowych. Sezon 2019/2020 w naszym kole łowieckim „Jeleń” Brody rozpoczynamy w tradycyjny już sposób — polowaniem na ptactwo. Po odegraniu sygnału „zbiórka myśliwych” nad brodzkim stawem, myśliwi oraz stażyści stanęli w szeregu. Pieski, towarzysze łowów, energicznie zaznaczały swoją chęć do wodnej kąpieli i aportowania. Łowczy kol. Marek Rudziak, jako prowadzący polowanie, zabrał głos. Przywitał wszystkich uroczyście, opowiedział o aktualnym polowaniu oraz przypomniał zasady bezpieczeństwa. Kolega Jan poinformował, że groble są dobrze wykoszone i można spokojnie zająć pozycję wokoło stawu. Po „apelu” rozeszliśmy się małymi grupkami, rozstawiając pojedynczo w bezpiecznych odstępach.
Chwila oczekiwania. Szuwary i trzciny szumią delikatnie od wiatru, który towarzyszy nam w ten dzień. W oddali słychać sygnał rozpoczynający polowanie… Pierwsze kaczki wzbijają się nad lustro wody. Zaczynają szesnastki, zdecydowanie najliczniejsze wśród naszych kolegów. Raz z prawej, raz z lewej. To blisko, to dalej. Co chwilę da się usłyszeć dwudziestkę. Pieski zaczęły głosić, rozlegają się pluski wody. Dubeltówki rytmicznie zaznaczają swoją pozycję. Aż tu nagle, niczym grzmot pioruna lub ciężka armata, głośno i wyraźnie — dwunastka… Słychać ją z daleka. Raz po raz. Buh… Bah… Lekkie i mniejsze dwururki, nie poddając się wciąż często dokazują. Po około godzinie, z wolna wszystko zaczyna następować rzadziej i rzadziej. Nastaje cisza. Ostatnie dwa huki padają w momencie odgrywania sygnału „koniec polowania”.
Udajemy się na miejsce zbiórki, czekamy na kolegów, którzy przywędrują z dalszych części stawu lub znajdą postrzałki w gęstych trzcinach. Po chwili pokot zostaje ułożony i zwieńczony „Piórem na rozkładzie”. Kolega łowczy starannie przypatruje się, weryfikując oraz próbując ocenić, kto zostanie królem polowania. Okazuje się, że wybór jest trudny, ponieważ pozyskane „pióra” są bardzo do siebie podobne. Po dłuższej chwili do „komisji” dołączają również inni doświadczeni koledzy myśliwi. Jednak i to nie pomaga w wyborze. Nie sposób łowczemu jednoznacznie podjąć decyzję. Rozwiązaniem pozostaje wylosowanie króla. Wszyscy nominowani do tytułu zgadzają się co do takiej formy wyboru. Prowadzący polowanie zbiera więc odpowiednią liczbę łusek naboi w czerwonym kolorze, dodając tę jedną „szczęśliwą”, niebieską. Wkrótce potem już wiemy, że królem zostaje v-ce prezes kol. Krzysztof Siemion. Po uroczystym odegraniu „króla polowania” i gratulacjach, łowczy przechodzi do spraw ważnej wagi…
Po czym stanowczo przechodzi do swojej wypowiedzi, poważnego wykładu, który podnosi ważne kwestie. Z życia naszego koła, etyki, koleżeństwa, krzewienia kultury łowieckiej i tradycji, pracy na rzecz koła, a także planów na przyszłość. Każdy z tych aspektów, kol. łowczy porusza bardzo wnikliwie i szczegółowo. Przypomina, poucza, wskazuje błędy i nakreśla wzorowe zachowania. Wszystko po to, abyśmy dbali i pielęgnowali wartości, wypracowane przez lata w naszym kole. Abyśmy dalej mogli cieszyć się urokami Polskiego Łowiectwa. Oraz aby nasze koło „Jeleń” w Brodach było dumne ze swoich myśliwych. I jak podkreślił: „Aby nikt nigdy, nie miał nam nic do zarzucenia”.
Tym oto sposobem 72 sezon polowań zbiorowych w kole „Jeleń” Brody został rozpoczęty!
Koniec roku szkolnego tuż, tuż, oceny wystawione, a na szkolnym korytarzu wyczuwa się już atmosferę nadchodzących wakacji. Skoro te ostatnie dni w szkole traktowane są tak trochę na luzie, to dlaczego nie wykorzystać tego czasu na kolejne spotkanie. Po krótkiej rozmowie z panią „od biologii” następnego dnia mam lekcję z kl. VII lubskiej ” dwójki „. To już 14-sto latkowie, zamierzam więc zapytać ich o stosunek do myśliwych, łowiectwa, a także w ogólnych zarysach przedstawić zadania i sposób funkcjonowania naszego stowarzyszenia.
Po moim krótkim wprowadzeniu ciekaw byłem ich opinii i ich uzasadnienia. Niestety nie otrzymałem na moje pytania odpowiedzi. Uznałem to w części za przejaw obojętności i w pewnym stopniu niechęci, ale nie okazanej z obawy, aby nie urazić prelegenta. Świadczy to o konieczności dalszej, systematycznej pracy z młodzieżą, a jej głównym tematem powinno być wyjaśnianie roli myśliwych w ochronie przyrody. Wiedza o działalności gospodarki łowieckiej jest niezbędnym elementem, który pozwala zwiększyć zaufanie i zbudować jeszcze lepsze relacje publiczne, między mieszkańcami a myśliwymi.
Aby uatrakcyjnić nasze spotkanie, prezentowałem uczniom moje amatorskie nagrania głosów ptaków, a zadaniem słuchaczy było wskazanie wykonawców ptasich treli. Było krucho! W tej dziedzinie również jest wiele do zrobienia. Z trudem udało mi się wyłonić zwycięzców tego „konkursu „. Chyba trochę na wyrost, ale wyróżniłem ich medalami król i wicekról polowania. Spotkanie zakończyłem życzeniami udanych wakacji i przekonaniem, że w kolejnym roku tematów spotkań z młodzieżą szkolną nam nie zabraknie.
Ze smutkiem zawiadamiamy, że nasz kol. Józef Chwałek odszedł do Krainy Wiecznych Łowów.
Uroczystość pogrzebowa odbędzie się w sobotę 08.06.2019 o godz. 11:00 w kościele w Brodach.
Kolegów myśliwych prosimy o przybycie w mundurach galowych, zbiórka o godzinie 10:30 przed kościołem.
„Niech Mu knieja wiecznie szumi. Cześć Jego pamięci”
Wiosną, kiedy przyroda budzi się do życia, już od wczesnego ranka cieszy śpiew ptaków. W tym czasie intensywnie poszukują partnerów, aby wkrótce przystąpić do budowy gniazd i wychowywania potomstwa. Jest to więc właściwy czas na zakładanie budek, które ułatwią ptakom osiąganie lęgowego sukcesu. Pomysł zorganizowania konkursu na domek dla ptaków został przez uczniów młodszych klas lubskiej „dwójki” przyjęty z dużym zrozumieniem i szybko przeprowadzony. Przecież ptaki niecierpliwie czekały!
Jury konkursu z niemałym kłopotem wytypowało najlepsze prace oraz przyznało wyróżnienia. Podczas podsumowującego spotkania, w obecności pani wicedyrektor szkoły uczestnicy konkursu otrzymali pamiątkowe dyplomy oraz ufundowane przez zarząd koła upominki.
Wykonane w ramach konkursu budki lęgowe zostaną zawieszone w pobliskim parku, co umożliwi dzieciom obserwację „rodzinnego życia” ptasich lokatorów.
Podczas zaplanowanej w najbliższych dniach wycieczki, dzieci zapoznają się z warunkami, jakie należy spełnić, aby budki lęgowe były chętnie zajmowane przez poszczególne gatunki ptaków. Otrzymane wyróżnienia i upominki z pewnością zwrócą uwagę dzieci na konieczność pomagania ptakom nie tylko zimą.
Ferie zimowe to przerwa w zajęciach szkolnych, zawsze witana przez młodzież radośnie. Bo przecież to czas, kiedy już od rana można przypiąć narty czy łyżwy, albo na sankach poszaleć na najbliższej górce. Niestety, tych radosnych wrażeń mogli doświadczyć tylko uczestnicy zimowisk w górach gdzie obfite opady białego puchu utworzyły iście bajkowy krajobraz. Kto nie mógł wyjechać, musiał pogodzić się z brakiem śniegu, a wolny od lekcji czas wykorzystać we własnym zakresie.
Dni wolne od zajęć szkolnych to spory kłopot dla pracujących rodziców. Nie każdy przecież ma dziadków, którzy zawsze pomogą w potrzebie i zaopiekują się wnukami. Z pomocą przychodzi więc szkoła, która organizuje dzieciom czas wolny w formie półkolonii. Aby pomóc szkole w tych zajęciach i w pewnym sensie wpuścić tam świeży powiew lasu „wpisałem się” w program zajęć, kontynuując tym samym dotychczasową współpracę ze szkołą.
Z dziatwą lubskiej „dwójki ” spotkaliśmy się w świetlicy szkoły, gdzie w formie zabawy starałem się sprawdzić, co dzieci zapamiętały z moich dotychczasowych „lekcji ” przyrody. Ciekawiło mnie czy ponowne usłyszę, że sarna to żona jelenia. Pytania w formie zagadek sprawiały, że dzieci żywo interesowały się tematem spotkania. Miłym dla mnie zaskoczeniem był las rąk chętnych do zabrania głosu. Każda prawidłowa odpowiedź była nagradzana. Kolejne zadanie polegało na wykazaniu się wiedzą na temat przedstawionego na fotografii zwierzęcia. Również w tej konkurencji dzieci dobrze sobie radziły przy okazji wskazując na różnice w wyglądzie sarny i jelenia.
Myślę, że moja obecność w szkole to kolejny mały, ale ważny krok na drodze przyrodniczo-łowieckiej edukacji młodzieży, a przekazane upominki będą miłą pamiątką tego spotkania.
Nadchodzi zima, a wraz z nią najtrudniejszy okres w życiu dzikich zwierząt. Na szczęście w tym roku obficie obrodziły dęby zaopatrując leśne spiżarnie w duże ilości wartościowej karmy. Korzystają z niej nie tylko dziki ale także jelenie i sarny, które nawet w ciągu dnia można spotkać pod owocującymi drzewami. Jednak z każdym dniem tych naturalnych zapasów ubywa. Aby zaspokoić głód, nie mogąc znaleźć wystarczającej ilości pożywienia w lesie, zwierzęta penetrują obrzeża zabudowań i parki. Pod osłoną nocy pokonują coraz większe odległości tracąc na zdobycie pożywienia znaczne ilości energii.
I właśnie w takim czasie z pomocą spieszą myśliwi wykładając do paśników przygotowaną jesienią karmę. W jej gromadzeniu podobnie jak w latach ubiegłych nie zawiodła młodzież Szkoły Podstawowej Nr 2 w Lubsku. Uczniowie klas I-III tej szkoły zebrali 1.100 kg żołędzi z przeznaczeniem na dokarmianie bytującej w naszych łowiskach zwierzyny płowej. Uczniowie szczególnie zaangażowani w tę akcję zostali obdarowani ufundowanymi przez Zarząd koła słodkimi upominkami. W trakcie przeprowadzonej przy tej okazji pogadanki dzieci zapewniały, iż w podobny sposób będą pomagać zwierzynie w przyszłości.
Niech Święta Bożego Narodzenia będą wyjątkowym czasem, spędzonym w pogodnej i radosnej atmosferze, a w Nowym Roku niech zagoszczą zdrowie i łaski św. Huberta – życzy Zarząd Koła.
Jeże, te małe, naziemne ssaki, są bardzo pożytecznymi zwierzątkami, mimo swoich ostrych kolców. Często spotykamy je przechodzące przez asfaltową drogę. Jednak równie często doświadczamy przykrego widoku martwego jeża na szosie. Jeż jest niepotrzebną ofiarą coraz większej liczby samochodów na naszych drogach. Niestety, to objęte częściową ochroną zwierzątko nie przyswoiło sobie bezpiecznego sposobu przekraczania jezdni, co często kończy się dla niego tragicznie. W ten sposób każdego roku ginie ogromna ilość jeży, pomniejszając znacząco szeregi naszych sprzymierzeńców w walce z owadami i gryzoniami.
Aby pomóc tym sympatycznym zwierzętom przetrwać zimę, uczniowie Szkoły Podst. Nr 2 w Lubsku wzięli udział w konkursie polegającym na zbudowaniu domku dla jeża. W ramach konkursu do oceny przedstawiono 24 własnoręcznie wykonane domki, które można było podziwiać podczas zorganizowanej na szkolnym korytarzu wystawy. Komisja konkursowa wyłoniła trójkę zwycięzców oraz przyznała kilka wyróżnień. Już następnego dnia po rozstrzygnięciu konkursu, w poglądowej lekcji ustawiania domku w terenie uczestniczyła klasa pierwszaków tej szkoły. Podczas wycieczki do parku, pokazano dzieciom jak prawidłowo ustawić i zabezpieczyć domek, aby zajął go chętnie kolczasty lokator. Wykonane w ramach konkursu domki zostaną ustawione w odwiedzanych przez jeże miejscach co dla części z nich zwiększy szansę przeżycia trudnego zimowego okresu.
Uczestnicy konkursu zostali zaproszeni do odwiedzenia naszej „Hubertówki” koła łowieckiego „Jeleń” w Brodach. Wycieczkę sfinalizowano 7 grudnia dowożąc dzieci naszą „Bonanzą” holowaną ciągnikiem przez kol. Tadzia Kowalczuka. Już sama podróż takim pojazdem była dla nich ciekawym doświadczeniem. Zwycięzca konkursu towarzyszył kierowcy w charakterze „pilota” w kabinie ciągnika. Podczas pobytu na terenie „Hubertówki” pokazaliśmy gościom nasze „gospodarstwo” w tym maszyny i sprzęt rolniczy, aby przybliżyć zakres działalności myśliwych. Następnie zajrzeliśmy do założonej przed kilkoma laty śródpolnej remizy. O potrzebie urządzania na polnych terenach takich krzaczastych ostoi świadczyła obecność w niej dwóch saren wypłoszonych naszą obecnością. Kilku uczniów (pod naszą opieką) dokonało lustracji terenu z ustawionej w pobliżu ambony.
Na wracającą z remizy grupę czekało ognisko pod wiatą i gorąca herbata. Sygnałem „Posiłek” kol. Zdzisiu Siwik zachęcił do pieczenia kiełbasek, które „połaszowano” wkrótce z wielkim apetytem. Po posiłku wyróżnieni i nagrodzeni uczestnicy konkursu otrzymali pamiątkowe dyplomy i upominki. Zwieńczeniem imprezy była wspólna fotografia zaproszonych gości i organizatorów spotkania oraz deklaracja kontynuowania współpracy w przyszłości.
Polowanie w dniu imienin naszego patrona to prawdziwe łowy.
A tak zdarzyło się w dniu 3 listopada br. kiedy na zbiórce w naszej „Hubertówce” stawiło się ponad 30 strzelb i kilku naganiaczy z przyjaciółmi na czterech łapach. Niewątpliwą ozdobą tego zespołu były dwie przedstawicielki płci pięknej kandydujące w naszym kole do roli Dian. Wspaniała, podkreślająca wszystkie barwy jesieni pogoda sprawiła, że już przed polowaniem cieszyliśmy się z tego spotkania. Kiedy zagrały rogi i ustawiliśmy się na odprawę, przemówił prezes koła kol. Jan Kowalczuk, który jako jeden z dwóch prowadzących powitał uczestników polowania podkreślając jednocześnie wyjątkowy, hubertowski charakter łowów. Z kolei łowczy kol. Marek Rudziak jako drugi prowadzący poinformował na jaką zwierzynę polujemy, przypomniał warunki bezpieczeństwa oraz zwrócił uwagę, że w dniu dzisiejszym większe znaczenie ma atmosfera spotkania niż jego końcowego wynik. Jeszcze tylko losowanie kartek stanowiskowych i „Apel na łowy” kończy odprawę.
Koledzy Andrzej Wysocki i Tadziu Kowalczuk, również myśliwi ale dziś w roli „powożących”, zapraszają do pojazdów. Mamy już dwie ” Bonanze „, więc swobodnie lokujemy się w nich i ruszamy. Nagankę przewozi kol. Maciej Anioł, ale jej piękniejszą część chytrze zagarnął kol. Rysiu Wysługocki oferując się prowadzącym jako terenowy samochód „operacyjny”.
Pierwsze pędzenie to rozległe trzcinowisko w pobliżu granicy naszego obwodu,które ze względu na swoje walory zwykle opolowują zapraszani przez nas myśliwi komercyjni. Jednak ze względu na wyjątkowość dzisiejszego dnia dostąpiliśmy zaszczytu polowania w tym rejonie. Obaj prowadzący sprawnie rozstawili myśliwych, niektórym z nich stanowiska wypadły na ambonach. Jeszcze nie wybrzmiał sygnał „Naganka naprzód”, a już padły pierwsze strzały powtarzane echem okolicznych lasów.
Odezwały się rogi podrywające nagankę, wkrótce zagrały psy. Strzały padały po każdej stronie pędzonego miotu, co świadczyło o mnogości zwierza i fachowej robocie rozprowadzających. Mimo upływających minut nikomu czas się nie dłużył. Bo już, już wydawało się, że zabrzmi „Koniec pędzenia”, a tu znowu huknął strzał. Wreszcie jest sygnał kończący miot.
Opadają emocje, schodzimy ze stanowisk, szczęśliwych strzelców nagradzamy złomem, na gorąco komentujemy niedawne przeżycia. Upłynęło sporo czasu bo miot duży, pudeł niewiele to i podnoszenie strzelonej zwierzyny musiało potrwać. Prowadzący decydują aby obstawić jeszcze jeden sąsiedni miot po czym zakończymy łowy, bo to przecież ” Hubertowiny ” mają swoje prawa. Szybko zajmujemy stanowiska, rusza naganka i wkrótce pada kilka strzałów. Nie wszystkie są skuteczne, ale dwóch kolegów dekorujemy złomem, a karawan ponownie ma zajęcie.
Pełni wrażeń, zadowoleni z udanych łowów wracamy do „Hubertówki”. Najmłodsi stażem „fryce” z pomocą naganiaczy układają pokot. A jest co układać. Tak obfitego pokotu (z dwóch pędzeń) dawno nie oglądaliśmy. Prowadzący ogłaszają koniec polowania. Sygnaliści mocno napinają płuca szykując się do otrąbienia pokotu. Kolejno brzmią sygnały: jeleń, dzik, sarna, lis na rozkładzie. Dobrze, że sygnaliści grali tylko po jednym sygnale dla każdego gatunku, który był na pokocie. W innym przypadku ich koncert trwałby blisko godzinę. Tak łaskawy był w swoje Święto nasz patron. Dziękujemy !!!
Nadchodzi moment dekoracji króla polowania, którym został kol. Jan Kowalczuk i wicekrólów, tj. kolegów Marka Rudziaka i Dominika Szefera. „Królewska świta” otrzymuje pamiątkowe medale. A swoją drogą zastanawiającym jest, czym koledzy prezes i łowczy wkradli się w łaski św. Huberta, który tak im w tym dniu darzył. Fanfara „Darz Bór” kończy ten uroczysty pokot. Udajemy się na posiłek, którego daniem głównym jest pieczony dzik z kaszą gryczaną w wykonaniu kolegów Andrzeja Wysockiego i Tadzia Kowalczuka. Dziękujemy Wam Koledzy za Wasze zaangażowanie i wykonaną robotę co sprawiło, że byliśmy uczestnikami wspaniałej, zapadającej w pamięć przygody i jej smakowitego zakończenia.
Pierwsze dni listopada to pora niezbyt sprzyjająca wycieczkom do lasu. Jednak tegoroczne, rozpędzone gorącem lato przedłużyło się do późnej jesieni, ofiarowując nam na początku miesiąca bardzo przyjemną pogodę.
Jest piątek 2 listopada. O poranku jestem w umówionym miejscu nad zalewem „Karaś”. Wkrótce dociera tu grupa młodzieży i nauczycielek ze Szkoły Podstawowej Nr 2 w Lubsku. „Dzień Dobry, Darz Bór” – witamy się i wyruszamy na umówioną wędrówkę. Idąc leśnym duktem wypatrujemy śladów bytowania zwierzyny – edukacja i świadomość przyrodnicza jest bardzo ważnym elementem nauczania dzieci i młodzieży. Na szczęście poprzedniej nocy spadł niewielki deszczyk, co znacznie ułatwia wyszukiwanie i rozpoznawanie tropów.
Trasę naszej wędrówki przecinają odciski racic saren i jeleni, na poboczu widzimy efekt nocnego buchtowania dzików. Nieco w głębi lasu w wyniku systematycznego „wycierania” zamarła kilkudziesięcioletnia sosna. Te oznaki aktywności zwierzyny, dla mnie aż nadto widoczne, nie są tak oczywiste dla towarzyszącej mi grupy. Wyjaśniam im więc różnice w wyglądzie poszczególnych tropów i przyczyny “wycierania” drzew, nie tylko przez dziki. Słuchają z uwagą i obiecują, że podczas następnej wyprawy będą już potrafiły po tropach zidentyfikować leśnych aktorów. Ciekawym epizodem wycieczki jest przypadkowo znaleziony eksponat w postaci wybielonej warunkami atmosferycznymi żuchwy młodego dziczka. Znalezisko wykorzystuję do omówienia różnic w budowie uzębienia zwierzyny łownej.
Kończymy lekcję tropienia i udajemy się w rejon, który zamieszkują lisy. Po drodze oglądamy oznaki bytowania bobrów, które zgryzanymi pniami drzew zaznaczyły w tym rejonie swoją obecność. Na piaszczystym pagórku lisia rodzina mocno się napracowała, wspólnym wysiłkiem zbudowała system głębokich nor (okien) tworząc wygodne i bezpieczne schronienie. Podziwiamy lisią zmyślność i ich “górniczą” umiejętność kopania nor, po czym wracamy na piaskowe zbocze pobliskiego lasu gdzie rozpalamy ognisko. Pieczona na patykach kiełbaska jest smakowitym zakończeniem naszej wyprawy. Kończąc swój pobyt w tym rejonie sprzątamy po biesiadujących tu poprzednikach. Sterta butelek „ląduje” w kilku workach. Zawiozę je do przeznaczonych na szkło pojemników. Wracamy zadowoleni z doznanych wrażeń obiecując sobie w niedalekiej przyszłości kolejną wyprawę.