Zwyczaje

Wśród zabobonów i przesądów myśliwskich wiele jest takich, na które myśliwi zwracają uwagę w codziennym życiu. Może nie wszystkie one już dzisiaj są tak mocno przestrzegane, ale zawsze coś tam pozostało. Jeżeli zaś poszły już w zapomnienie to dobrze je sobie przypomnieć. Myślistwo uprawiane przez wieki cale, jako ulubiona rozrywka, zawód czy skryty proceder, musiało z biegiem czasu wytworzyć własne zwyczaje, wierzenia i przesądy, a nawet odrębne słownictwo. Język myśliwski, kształtowany i wzbogacany na przestrzeni stuleci, nagromadził wiele specjalistycznych wyrażeń odnoszących się do techniki polowania i do zwierzyny, zrozumiałych tylko dla „wtajemniczonych” i wyróżniających ich od otoczenia. Starodawny obyczaj nakazywał unikać na łowach słów potocznych — należało posługiwać się wyłącznie gwarą myśliwską.  Zabobony, przesądy i łowieckie wróżby to obszerna część myśliwskiej obyczajowości.  Oto kilka elementarnych prawd łowieckich, które przyjąć trzeba jak dogmat. Pierwszym i jednym z najważniejszych jest zwyczaj że myśliwy nie poluje w Boże Narodzenie i Niedzielę Wielkanocną. Ponadto należy pamiętać że w  dniu polowania z łóżka wstać należy prawą nogą, a wychodząc z domu próg przekroczyć należy prawą nogą,. Jeżeli szczęśliwie wydostaniemy się jednak na ulicę to nie wolno odwracać głowy i spoglądać w stronę domu – choćby żona w oknie machała nam chusteczką. Nie wolno, i to pod żadnym pozorem, pozwolić kobiecie dotykać broni. Dowiedziono także złych skutków damskiej garderoby w pobliżu strzelby, czy sztucera. Niedbale rzucona część kobiecego odzienia, nawet najdelikatniejsza w pobliżu równie niedbale odłożonej strzelby może mieć fatalne skutki. Może broń zauroczyć, a odczynienie uroku to trudny i długotrwały proces.

Także założenie myśliwskiej odzieży na lewą stronę to fatalna wróżba na resztę dnia. Źle wróżą życzenia „Dobrych łowów” , „Dobrego polowanka” przez napotkanego znajomego – od razu można wracać do łóżka – to chyba najgorsza wróżba dla myśliwego. Lepiej żeby życzył „Złamania strzelby” bądź zwyczajnie „Darz Bór”

Jeśli myśliwy, wychodząc na łowy, czegoś zapomni – nieważne, czy będzie to drugie śniadanie, czy strzelba – nie wolno wracać. Bardziej się opłaci pożyczenie broni od któregoś z nie polujących tego dnia kolegów. Napotkanie w drodze do łowiska starej kobiety, lub – co gorsza – zakonnicy wróży jak najgorzej. Podobnie widok pustych naczyń na wodę – wiader, konewek itp. I przeciwnie, młoda panna z wiadrem pełnym wody to zapowiedź sukcesu. Dobrze jest, w dniu rozpoczęcia sezonu, puścić bez strzału pierwszego zwierza danego gatunku. Pomyślną wróżbę wzmacnia dodatkowo uchylenie kapelusza na widok np. pierwszego w sezonie szaraka. Wiele można wyczytać z zachowania myśliwskiego psa. Trzeba pilnie obserwować, jak zwierz robi kupkę. Jeśli ogonem w stronę myśliwego, czyli „na torbę” – szanse rosną. Jednak gdy rzecz się dzieje „twarzą w twarz”, czyli „na puste pole”, korzystniej będzie spróbować szczęścia w Lotto.

Jeśli, mimo takich niebezpieczeństw fart nas nie opuści i strzelimy grubego zwierza – do patroszenia nie wolno zawijać rękawów koszuli. To odróżnia myśliwego od rzeźnika, z całym szacunkiem dla tej pożytecznej profesji, oraz zapowiada niedaleki kolejny sukces. Z czasem troska o niepowalanie farbą odzieży sprawi, że patroszyć będziemy perfekcyjnie nawet w zimowej kurcie. Ale, przyznać to trzeba otwarcie, na początku hołdowanie temu zwyczajowi wywołuje protest naszych kobiet.

A skoro o kobietach, obszernego omówienia wymaga zwyczaj chwytania damskiego kolanka przed wyruszeniem na łowy. Jako, że jest to zwyczaj bardzo powszechny, a jego korzenie mało znane. Tkwią one w pradziejach, w czasach, gdy polowanie na grubego zwierza było zajęciem śmiertelnie niebezpiecznym. Łowcy do takich wypraw przygotowywali się szczególnie starannie. Aby rankiem być w dobrej formie noc spędzali wstrzemięźliwie, bez kobiet. Aby jednak podnieść poziom adrenaliny niezbędnej na niebezpiecznych łowach, a zarazem pamiętać o rozkoszach, jakie ich czekają, kiedy uda im się przeżyć polowanie. Myśliwski przodek oglądał, a nawet dotykał swoje kobiety. Zwyczaj ten przetrwał do dzisiejszych czasów, a odpowiada mu zasada „Im grubszy zwierz tym wyżej bierz”. Damę w myśl przytoczonej zasady chwytać trzeba za odpowiednią część ciała. I tak: przy polowaniu na kuropatwy i przepiórki – wystarczy chwycić za mały paluszek. Polowanie na zające wymaga całej stopy. W czasie łowów na lisa koniecznie trzeba chwycić za kolanko. Jeleń, a tym bardziej łoś, domaga się już całego uda. Przy polowaniach na żubry, tury i niedźwiedzie, temat ten wstydliwie jest przemilczany. Ale myśliwym nie brak jest pomysłowości i fantazji… Nie wiadomo tylko czy ten zwyczaj praktykują nasze Diany i kogo chwytają za kolanko? Na dzień dzisiejszy brak jest wiarygodnych danych z potwierdzonych  źródeł, a kroniki archiwalne milczą na ten temat…