Łowiectwo, jako odwieczne zajęcie człowieka, znalazło swoje odbicie w licznych przysłowiach. Od wieków nasi myśliwi dzielili rok na okresy, w których wolno było polować, i te, kiedy zwierzyna powinna mieć spokój. Ponieważ większość świąt kościelnych dostosowano do dawnych, pogańskich rytuałów i obyczajów, kalendarz myśliwski zarazem odtwarza zwyczaje łowieckie naszych praprzodków i dostosowuje się do nowych porządków, wprowadzonych przez chrześcijaństwo. Przetrwały więc w polskich przysłowiach staropolskie terminy. Za początek polowań uznano koniec żniw i tak jedno z przysłów mówi:
„Na św. Bartłomieja po raz pierwszy jęknie knieja”.
inne zaś:
„Kiedy w kopach stoi zboże, już przepiórki łapać możesz”.
Początek leśnych łowów wyznaczała data 29 IX :
„Od św. Michała Anioła trąbka myśliwego do boru woła”.
Święto patrona myśliwych św. Huberta przypada w pełni sezonu o czym przypomina przysłowie:
„Kiedy swego czasu goły las nastaje, św. Hubert z lasu obiad cały daje”.
Nieraz przysłowia trafiają do pieśni i tak na przykład swoją Pieśń myśliwską Wincenty Poi zaczyna słowami wyżej cytowanego przysłowia:
„Kiedy swego czasu goły las nastaje Święty Hubert z lasu cały obiad daje.
Dalej do kniei — dalej do lasu, Hop — Hop — myśliwi — nie traćcie czasu.
Koniec zimy to także koniec czasu łowów. Tak o tym mówią przysłowia:
„Sieć ostatnią Trzej Królowie rozpinają po dąbrowie”.
„Na św. Kazimierza pokój dla łowców i zwierza”.
Przez całe wieki nie polowano w niedzielę, o czym przypominają przysłowia:
„Czwartek dzień myśliwców, niedziela przeciwnie”.
„Kto w niedzielę poluje, diabłu usługuje”.
Nie darmo istnieje powiedzenie, że przysłowia są mądrością narodów. Wśród wielu przysłów, mających związek z polowaniem, znajdujemy takie, które wprost instruują łowcę, jak ma postępować, wiele z nich nie straciło zresztą swej aktualności do dzisiaj, jak chociażby to:
„Gdzie łów, tam chów”.
Jest ono podstawową dewizą współczesnych polskich myśliwych. Pamiętać też należy o przysłowiu:
„Nie mierz strzelbą do nikogo, bo możesz przypłacić drogo”.
Plaga wałęsających się bezpańskich psów czyni ciągle aktualnym powiedzenie:
„Gromada psów — śmierć zajęcza”.
Wśród dalszych dydaktycznych przysłów znajdujemy m.in. takie:
„Nie strzelaj ptaki, gdy są na ziemi”.
„Z rusznicą na wiosnę, z sokoły w lecie, z ogary w jesieni,
z raroga w zimie — myślistwa najlepiej użyć”.
„Ptaki drobne kulą strzelać, zające na śniegu bez rarogów szczwać,
ryby w rzece kłonią łapać — to z tych łowów jeno dziesięcinę wytknąć przyjdzie”.
„Koń wymorzony w drogę, chart obkarmiony w pole,
mieszek czysty do targu — wszyscy niewiele sprawią”.
„Trzema szczwacz troczy, dwiema szczuje, jednym straszy”.
Inne przysłowia przypominają myśliwym o dobrych obyczajach łowieckich, takich np. jak koleżeńskość:
„Bez towarzysza jak bez soli zażywać myślistwa”
„Na zającu świat nie stoi”
Żadna jednak społeczność nie składa się z ideałów, tak więc i myśliwskie wady znalazły w przysłowiach swoje odbicie:
„W górach siatka, w Krakowie jatka.”
Przysłowia myśliwskie miały także uczyć języka łowieckiego:
„Przy domu psy szczekają, w kniei zaś grają”
„Skromny jak zając w kapuście”
„Młodzik niewolnik, maisz towarzysz, ćwik pan”,
jak też zapoznawać z przesądami myśliwskimi:
„Nie pokazuj kolana, nikt nie idzie na polowanie”.
Oczywiście jest też cała grupa przysłów o myśliwych:
„Dobry myśliwy zły rolnik”
„Z rybaka, myśliwego, młynarza nie będzie gospodarza”.
„Strzelec i gracz nigdy nie bogacz”
„Kto poluje i rybi tego chleb chybi”
„Kto ma zbyt tłustą stajnię i psiarnię ten ma chudą oborę”
„Łże jak myśliwy” czy też „Każdy strzelec —Waligóra”
Są takie przysłowia, których łowieckich źródeł wielu nawet nie podejrzewa. I tak na przykład znane przysłowie:
„Wyrwał się jak Filip z konopi” — któż wie, że Filipem nazywano zająca, że w konopiach ogary traciły węch i że wyrwanie się z nich oczywiście nie należało do pociągnięć najmądrzejszych. Od myśliwych pochodzą również takie przysłowia i porzekadła:
„Głupi jak zając po ponowię”,
„Wziąć kogoś na lep”,
„Kluczyć jak zając”,
„Wywieść kogoś w pole”,
„Wystawić kogoś na wabia”
„Złapać zająca”,
„Strzelać w kaczy kuper”,
„Wywinąć kominka”,
„Całować z dubeltówki”
„Wykurzyć jak lisa z nory”, itd.
Trafiały też przysłowia do poezji. Oto fragment wiersza Jana Andrzeja Morsztyna: „Tak twierdzisz Zosiu, że kto je szczwanego Zająca, gładkim jest do dnia siódmego. Jeśli kto bywa gładkim z tej przyczyny Znać, żeś nie jadła nigdy tej zwierzyny”. Na koniec przytoczę w przysłowiu memento dla myśliwych:
„Poty dobrze, póki człek za zwierzem idzie, ale źle kiedy zwierz już człowieka szuka”.
O słuszności tej przestrogi przekonało się już wielu naszych przodków polujących na żubry, tury czy niedźwiedzie, jak też i wielu współczesnych, którzy nierozważnie poszli po tropie ranionego odyńca.
Opracowano na podstawie: Tradycje i zwyczaje łowieckie, Marek Piotr Krzemień, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1990r.